No i Feblik....
Długo czekałam na
tę książkę, bo musicie wiedzieć, że
jestem wierną fanką twórczości pani Małgorzaty Musierowicz, w zasadzie odkąd
pamiętam. Przeczytałam
wszystkie książki, które napisała, zarówno całą serię Jeżycjada ,
zbiory genialnych felietonów Frywolitki, oraz absolutnie
fantastyczne książki z
literackimi przepisami kulinarnymi. Mam też swoje małe tradycje związane z
czytaniem Jeżycjady ; na Boże Narodzenie koniecznie wracam do Noelki, Wielkanoc nie może upłynąć mi bez Pulpecji,
natomiast w wakacje niezmiennie od lat sięgam po Nutrię i Nerwusa.
Muszę jednak przyznać, że mniej więcej od Czarnej polewki zauważyłam pewne zmiany w Jeżycjadzie. Nie jestem w stanie sprecyzować dokładnie na czym te zmiany polegają , jednak zdecydowanie dla wcześniejszych książek pani Musierowicz mam więcej sympatii... sentymentu. Może jest tak dlatego,iż (niestety!) nie jestem już nastolatką, a może to jakaś inna przyczyna... nie wiem ! W każdym razie pamiętam , że gdy przeczytałam np. McDusię byłam zawiedziona... Dotychczas ostatni tom Jeżycjady - Wnuczka do orzechów, wywołał u mnie natomiast pozytywne wrażenia, jednak nie mogę stwierdzić, że są podobne do tych, które towarzyszyły mi podczas czytania np. Nutrii i Nerwusa (moja ulubiona część!), czy "Pulpecji"... A szkoda.
Muszę jednak przyznać, że mniej więcej od Czarnej polewki zauważyłam pewne zmiany w Jeżycjadzie. Nie jestem w stanie sprecyzować dokładnie na czym te zmiany polegają , jednak zdecydowanie dla wcześniejszych książek pani Musierowicz mam więcej sympatii... sentymentu. Może jest tak dlatego,iż (niestety!) nie jestem już nastolatką, a może to jakaś inna przyczyna... nie wiem ! W każdym razie pamiętam , że gdy przeczytałam np. McDusię byłam zawiedziona... Dotychczas ostatni tom Jeżycjady - Wnuczka do orzechów, wywołał u mnie natomiast pozytywne wrażenia, jednak nie mogę stwierdzić, że są podobne do tych, które towarzyszyły mi podczas czytania np. Nutrii i Nerwusa (moja ulubiona część!), czy "Pulpecji"... A szkoda.
Z obawą czekałam
więc na najnowszy tom pt. Feblik, jednak skoro tylko się pojawił
(wczoraj) pognałam do księgarni, zakupiłam i pochłonęłam (też wczoraj). Moje
uczucia? Mieszane. Ale przeważają pozytywne! Muszę jeszcze dodać, że gdy tylko zobaczyłam okładkę, długo zastanawiałam się kto będzie bohaterką tej książki. Z nadzieją celowałam w ewentualną córkę Aurelii i Konrada Bitnerów , ponieważ bardzo lubię te postacie ... jednak okazało się inaczej :)
Bohaterką Feblika jest Agnieszka Żyra - studentka pierwszego roku malarstwa
na Akademii Sztuk Pięknych i jak się okazuje w początkowym etapie fabuły dawna koleżanka z gimnazjum Ignacego Grzegorza Stryby. A Ignacy? Człowiek nie do poznania! Zmiany
jakie nastąpiły w owej postaci od czasów Czarnej polewki są
bardzo zaskakujące i pozwalają na dużą przychylność wobec tego erudyty,
studenta historii sztuki. Otwarcie powiem , że dotychczas nie przepadałam za
Ignacym, co po przeczytaniu Feblika oczywiście się zmieniło ;-)
Cała akcja powieści
trwa zaledwie cztery sierpniowe, bardzo upalne dni, a fabuła toczy się wokół
zadania jakie powierzyła Agnieszce jej siostra - Tekla. Chodzi mianowicie o
dostarczenie pewnemu (wielbiącemu symetrię!) małżeństwu z Sołacza ceramicznego
dzbana. Jak się okaże, to polecenie zapoczątkuje cały
szereg zdarzeń i nawet się nie
zorientujemy kiedy dobrniemy do końca powieści. Po drodze będziemy
mieć do czynienia z wstrętną Magdusią (ewentualnie z jej siostrą), w dalszym
ciągu "postrzeloną" Idą, piszącą bogate i jakże zabawne e-maile do swojej siostry
Gabrysi, z ciepłym, kipiącym atmosferą rodzinną domem Patrycji i Baltony,
wypełnionym po brzegi wszelkimi członkami rodziny Borejków, oraz oczywiście z
kontynuacją historii miłosnej Józinka (Józka!) i Doroty.
O ile rodzina
Agnieszki jest niestety raczej niezupełnie "zdrową" rodziną , o tyle
Borejkowie niezmiennie pozostają
idealni. Przyznam, że jest to odrobinę denerwujące
i zakrawa o nierealność. Wszyscy są tam niesamowicie oczytani, kulturalni,
uczuciowi... Sielanka! Nie zmienia to wszak faktu, że czyta się bardzo
przyjemnie. Niewątpliwie jest
to książka z wieloma refleksjami o człowieku, wartościach, o życiu w ogóle.
Ach ! Mogłabym
jeszcze wiele napisać , ale obawiam się , że powstałyby z tego esej a nie
recenzja… Krótko podsumowując : polecam! Wiem, że sporo osób ma sceptyczne
nastawienie do ostatnich książek pani Małgorzaty Musierowcz, jednak zachęcam do
sięgnięcia po Feblika. Zapewni Wam miłe
(chociaż krótkie…) chwile i pozwoli trochę się oderwać od rzeczywistości,
pomarzyć….
Podczas czytania
lektury wynotowałam sporo cytatów, które szczególnie mi się spodobały, kilkoma
z nich się z Wami podzielę :
Kiedy lubię jakąś książkę, chcę, żeby wszyscy ją przeczytali. A już zwłaszcza miłe osoby.
ilustracja pochodzi z oficjalnej strony pani Małgorzaty Musierowicz - musierowicz.com.pl |
Słów trzeba używać precyzyjnie, w ich właściwym znaczeniu- inaczej fałszują rzeczywistość. A zafałszowana rzeczywistość wytwarza nowe fałszywe słowa. Tworzy się wielki obieg fałszu, który rodzi ogromne kłamstwo. A kłamstwo rodzi zło. Z tego wynika logiczny wniosek, że słowa niezafałszowane budują dobro.
Ale od chęci do czynu droga była niezmiernie daleka, trzeba by przerwać mur własnej rezerwy, tak starannie wzniesiony. A za tym murem było przecież bezpiecznie i cicho.
A jakie są Wasze opinie na temat tej książki ? Czytaliście ? Chcecie przeczytać? Czy może nie macie ochoty po nią sięgać ? Podzielcie się proszę swoimi odczuciami w komentarzach :)