sobota, 7 listopada 2015

Feblik - Małgorzata Musierowicz



No i Feblik....

  Długo czekałam na tę książkę, bo musicie wiedzieć, że jestem wierną fanką twórczości pani Małgorzaty Musierowicz, w zasadzie odkąd pamiętam. Przeczytałam wszystkie książki, które napisała, zarówno całą serię Jeżycjada , zbiory genialnych felietonów Frywolitki, oraz absolutnie fantastyczne książki z literackimi przepisami kulinarnymi. Mam też swoje małe tradycje związane z czytaniem Jeżycjady ; na Boże Narodzenie koniecznie wracam do Noelki, Wielkanoc nie może upłynąć mi bez Pulpecji, natomiast w wakacje niezmiennie od lat sięgam po Nutrię i Nerwusa.
     Muszę jednak przyznać, że mniej więcej od Czarnej polewki zauważyłam pewne zmiany w Jeżycjadzie. Nie jestem w stanie sprecyzować dokładnie na czym te zmiany polegają , jednak zdecydowanie dla wcześniejszych książek pani Musierowicz mam więcej sympatii... sentymentu. Może jest tak dlatego,iż (niestety!) nie jestem już nastolatką, a może to jakaś inna przyczyna... nie wiem ! W każdym razie pamiętam , że gdy przeczytałam np. McDusię byłam zawiedziona...  Dotychczas ostatni tom Jeżycjady - Wnuczka do orzechów, wywołał u mnie natomiast pozytywne wrażenia, jednak nie mogę stwierdzić, że są podobne do tych, które towarzyszyły mi  podczas czytania np. Nutrii i Nerwusa (moja ulubiona część!), czy "Pulpecji"... A szkoda.
     Z obawą czekałam więc na najnowszy tom pt. Feblik, jednak skoro tylko się pojawił (wczoraj) pognałam do księgarni, zakupiłam i pochłonęłam (też wczoraj). Moje uczucia? Mieszane. Ale przeważają pozytywne! Muszę jeszcze dodać, że gdy tylko zobaczyłam okładkę, długo zastanawiałam się kto będzie bohaterką tej książki. Z nadzieją celowałam w ewentualną córkę Aurelii i Konrada Bitnerów , ponieważ bardzo lubię te postacie ... jednak okazało się inaczej :)

      Bohaterką Feblika jest Agnieszka Żyra - studentka pierwszego roku malarstwa na Akademii Sztuk Pięknych i jak się okazuje w początkowym etapie fabuły dawna koleżanka z gimnazjum Ignacego Grzegorza Stryby. A Ignacy? Człowiek nie do poznania! Zmiany jakie nastąpiły w owej postaci od czasów Czarnej polewki są bardzo zaskakujące i pozwalają na dużą przychylność wobec tego erudyty, studenta historii sztuki. Otwarcie powiem , że dotychczas nie przepadałam za Ignacym, co po przeczytaniu Feblika oczywiście się zmieniło ;-)
     Cała akcja powieści trwa zaledwie cztery sierpniowe, bardzo upalne dni, a fabuła toczy się wokół zadania jakie powierzyła Agnieszce jej siostra - Tekla. Chodzi mianowicie o dostarczenie pewnemu (wielbiącemu symetrię!) małżeństwu z Sołacza ceramicznego dzbana. Jak się okaże, to polecenie zapoczątkuje cały szereg zdarzeń  i nawet się nie zorientujemy kiedy dobrniemy do końca powieści. Po drodze będziemy mieć do czynienia z wstrętną Magdusią (ewentualnie z jej siostrą), w dalszym ciągu "postrzeloną" Idą, piszącą bogate i jakże zabawne e-maile do swojej siostry Gabrysi, z ciepłym, kipiącym atmosferą rodzinną domem Patrycji i Baltony, wypełnionym po brzegi wszelkimi członkami rodziny Borejków, oraz oczywiście z kontynuacją historii miłosnej Józinka (Józka!) i Doroty.
     O ile rodzina Agnieszki jest niestety raczej niezupełnie "zdrową" rodziną , o tyle Borejkowie  niezmiennie pozostają idealni. Przyznam, że jest to odrobinę denerwujące i zakrawa o nierealność. Wszyscy są tam niesamowicie oczytani, kulturalni, uczuciowi... Sielanka! Nie zmienia to wszak faktu, że czyta się bardzo przyjemnie. Niewątpliwie jest to książka z wieloma refleksjami o człowieku,  wartościach, o życiu w ogóle.
     Ach ! Mogłabym jeszcze wiele napisać , ale obawiam się , że powstałyby z tego esej a nie recenzja… Krótko podsumowując : polecam! Wiem, że sporo osób ma sceptyczne nastawienie do ostatnich książek pani Małgorzaty Musierowcz, jednak zachęcam do sięgnięcia po Feblika. Zapewni Wam miłe (chociaż krótkie…) chwile i pozwoli trochę się oderwać od rzeczywistości, pomarzyć….


    Podczas czytania lektury wynotowałam sporo cytatów, które szczególnie mi się spodobały, kilkoma z nich się z Wami podzielę :



 Kiedy lubię jakąś książkę, chcę, żeby wszyscy ją przeczytali. A już zwłaszcza miłe osoby.

ilustracja pochodzi z oficjalnej strony pani Małgorzaty     Musierowicz  - musierowicz.com.pl


 Słów trzeba używać precyzyjnie, w ich właściwym znaczeniu- inaczej fałszują rzeczywistość. A zafałszowana rzeczywistość wytwarza nowe fałszywe słowa. Tworzy się wielki obieg fałszu, który rodzi ogromne kłamstwo. A kłamstwo rodzi zło. Z tego wynika logiczny wniosek, że słowa niezafałszowane budują dobro.

Jeśli krytyka jest życzliwa i szczera, weź ją pod rozwagę, może w czymś się przyda. Jeśli jest głupia lub wroga, gwiżdż na nią. W każdym zaś wypadku rób tak, jak uważasz. Bo to jest twoje dzieło i nikt poza tobą nie ma nic do gadania.
                                                  
Ale od chęci do czynu droga była niezmiernie daleka, trzeba by przerwać mur własnej rezerwy, tak starannie wzniesiony. A za tym murem było przecież bezpiecznie i cicho.

I okazuje się nagle, że każdy człowiek jest niezastąpiony. Nawet najmniej ważny ,  najskromniejszy, najbardziej cichy. Po każdym tworzy się wyrwa, mniejsza lub większa. Tyle miliardów ludzi, popatrz! I wszyscy niezastąpieni. I po każdym zostaje coś nieuchwytnego, ale dziwnie realnego, coś, co należy ponieść dalej.
 
                  
       A jakie są Wasze opinie na temat tej książki ? Czytaliście ? Chcecie przeczytać? Czy może nie macie ochoty po nią sięgać ? Podzielcie się proszę swoimi odczuciami w komentarzach :)

5 komentarzy:

  1. Z powieści Musierowiczowej czytałam tylko jedną, jedyną pozycję - "Idę sierpniową", ale za to dwa razy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałabym od nowa przeczytać Jeżycjadę, bo już nic z niej nie pamiętam:) Tyle, że mam na piśmie, że czytałam. Odnalazłam niedawno taki swój zeszycik z przed 15 lat i mam tam wpisane tytuły przeczytanych książek:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na Jeżycjadzie się wychowałam, dosłownie pochłaniałam te książki. Na recenzję kolejnej, "Feblika" trafiłam na czytamwszedzie.pl i już po niej wiem, że się nie zawiodę. Najbliższe wolne chwile spędzę śledząc dalsze losy rodziny Borejków. Może nawet skompletuję cały cykl dla córki. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się, że teraz książki Małgorzaty Musierowicz są jakieś niesprecyzowanie "inne", ale "Wnuczka do orzechów" to był triumfalny powrót po chwilowym (mam nadzieję) spadku formy ("McDusia").
    Świeżo po przeczytaniu "Feblika" nie ukrywam, że było bardzo przyjemnie i już czekam na kolejny tom. ;)
    Pozdrawiam serdecznie,
    Kania Frania
    www.kaniafrania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się, że teraz książki Małgorzaty Musierowicz są jakieś niesprecyzowanie "inne", ale "Wnuczka do orzechów" to był triumfalny powrót po chwilowym (mam nadzieję) spadku formy ("McDusia").
    Świeżo po przeczytaniu "Feblika" nie ukrywam, że było bardzo przyjemnie i już czekam na kolejny tom. ;)
    Pozdrawiam serdecznie,
    Kania Frania
    www.kaniafrania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń